listą. Zato około drugiej nad ranem opanowywało go zwątpienie, zaczynał bredzić, że kupi strzelbę i pojedzie do Ameryki szukać szczęścia i bogactwa w wyprawach na bawoły.
Zwyczajnie spędzałem pól tygodnia w Hammersmit, lecz często wyjeżdżałem do Riczmondu. O tych wizytach opowiem później szczegółowo. Herbert często odwiedzał Hammersmit i zdaje mi się, że ojciec jego domyślał się z tych przyjazdów, że jeszcze nie „przyjrzał się“ i nie wyszukał sobie pola działania w życiu. Ponieważ jednak cała rodzina Poketów żyła z Bożej łaski, potykając się na każdym kroku, nikt z nich nie wątpił, że Herbert wreszcie natknie się na drogę życia. Tymczasem pan Poket siwiał coraz bardziej i coraz częściej chwytał się za głowę.
Pewnego razu, gdyśmy z Herbertem obliczali długi, jakiś list wpadł do pokoju przez szparę we drzwiach.
— To do ciebie, Hendlu. Mam nadzieję, że nic złego się nie stało — dodał, patrząc na ciemną obwódkę i pieczęć.
List był podpisany „Trebb i Komp.“ i zawierał następującą wiadomość: po pierwsze, że byłem „najczcigodniejszym panem“ po drugie, że pani Hardżeri zmarła przeszłego poniedziałku wieczorem o szóstej godzinie i dwadzieścia minut, a pogrzeb jej naznaczono na przyszły poniedziałek na trzecią po południu.
Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom II.djvu/081
Ta strona została skorygowana.