coraz bardziej względem, niego przyjacielskim, bo ledwie mogłem wstrzymać łzy zachwytu i tryumfu na widok jego szczęścia.
Wreszcie sprawa się załatwiła, bo wstąpił do biura Klarrikera, a potem cały wieczór rozprawiał ze mną o swych planach na przyszłość.
Jeśli kiedykolwiek po mej śmierci stary dom w Riczmond będzie duch jaki nawiedzał, to napewno mój. Wieleż dni i nocy moja dusza błąkała się po domu, w którym mieszkała Estella!
Pani Brendli, u której mieszkała Estella, była wdową i miała jedną córkę o kilka lat starszą od Estelli. Matka wyglądała młodo, córka przeciwnie; płeć matki uderzała świeżością — córki była żółta; matka myślała tylko o przyjemnościach, córka — o modlitwie. Miały stosunki, wiele podróżowały i wielu przyjmowały gości. Nie były związane żadnemi przyjacielskiemi więzami z Estellą, ale żyły z nią zgodnie, bo potrzebowały się nawzajem. Pani Brendli niegdyś, przed dobrowolnem ustąpieniem ze świata pani Chewiszem, żyła z nią w serdecznej przyjaźni.
W tym domu i poza nim wycierpiałem