Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom II.djvu/193

Ta strona została przepisana.

Przeczekałem aż się zupełnie uspokoi, bo i te słowa wymówiła gniewnie i ostro, i ciągnąłem.
— Wszedłem do rodziny krewnych pani i mieszkałem wciąż u niej, póki byłem w Londynie. Wiem, że byli oni, zarówno jak ja, oszukani. Postąpiłbym podle i nikczemnie, gdybym pani nie oznajmił — choćby tam nie wiem lak pani to przyjęła i uwierzyła czy nie — że bardzo pani jest niesprawiedliwą względem Mateusza Poketa i syna jego Herberta, jeśli pani ich nie uważa za uczciwych, szanownych i szczerych ludzi.
— Jesteś ich przyjacielem.
— Sami przyjaźń mi ofiarowali, nawet wówczas, gdy przypuszczali, że ich pozbawiam spadku, podczas gdy Sara Poket, pani Jerzowa i panna Kamilla zupełnie nie miały dla mnie życzliwości.
Porównanie mych przyjaciół z innymi członkami jej rodziny wywarło dobre net niej wrażenie. Przez chwilę badawczo patrzyła na mnie i rzekła cicho:
— Czego żądasz dla nich?
— Tego, by pani nie łączyła ich z innymi. Mają krew wspólną, lecz niech mi pani wierzy, nie jednakowe charaktery.
— Czego żądasz dla nich?
— Nie jestem tak podstępny, jak pani widzi, aby skryć to, że czegoś dla nich pragnę.