Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom II.djvu/310

Ta strona została przepisana.

który był niegdyś w moich rękach, przeszedł obecnie do rąk jego. Potem pozwolił mi odprowadzić Magwicza do Londynu, towarzyszom moim zakazał tego.
Dżek otrzymał wskazówki, gdzie utonął Kompenson i obiecał poszukać jego ciała tam, gdzie najpewniej wyrzuci je woda. Wiadomość, że nieszczęśliwy miał pończochy, widocznie wzmocniła w Dżeku pragnienie odszukania topielca. Widać trzeba było z tuzina topielców, by ubrać go całkowicie, stąd też ubranie jego było tak dziwaczne.
Pozostaliśmy w karczmie, aż do przypływu, wtedy wzięto Magwicza na ręce i zniesiono do czółna. Herbert i Startop musieli iść pieszo do Londynu. Rozstanie nasze było bardzo bolesne; siadając do łódki u wezgłowia Magwicza czułem, że odtąd jest to moje miejsce, póki żyć będzie.
Zupełnie znikł już wstręt do niego. W nieszczęśliwem, powalonem stworzeniu, trzymającem mnie za rękę, widziałem tylko człowieka, pragnącego dać mi szczęście; człowieka, w którym uczucie wdzięczności i przywiązania do mnie nie osłabło skutkiem upływu lat. Widziałem w nim człowieka, który postąpił względem mnie znacznie uczciwiej, niż ja względem Józefa.
Oddech jego stawał się coraz cięższym w miarę zbliżania się nocy, nieraz jęczał z bolu.