Strona:PL Karol Estreicher - Bajeczki i powinszowania.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.
BROŃCIA BEKSA.

Krzyk, pisk, wrzask, bek, ryk, kwik, lament!
Co za wrzawa? Co za zamęt?
Kto to płacze? Kto to szlocha?
Ach! to Brońcia, ta pieszczocha!
»Czego płaczesz?« — pyta Mama;
A Bronisia: »Nie wiem sama!
Oto Wińcia niegodziwa,
Małym palcem na mnie kiwa!»
»Nie płacz Brońciu bez przyczyny!»
Rzecze Mama do dzieciny,
Bo gdy z płaczu będziesz chora,
Poślę zaraz po doktora.«
Próżno Mama prosi, łaje,
Brońcia w płaczu nie ustaje,
Na złe wyszły ciągłe beki:
Spuchły oczka, nos, powieki.
Bronisia się w łóżku biedzi,
Bo na oczka nic nie widzi.
Spływa tydzień, drugi spłynął,
I ból oczu nie przeminął.
Dobrzańskiego z czarną brodą,
Do Bronisi łóżka wiodą.
Wyjął pendzel i flaszeczkę,
Wpuścił w oczka kropeleczkę.
Brońcia krzyczy: »Pali, dusi!
Do Anusi! do Mamusi!
Do kucharki! precz doktorze!«
Płacz i lament nie pomoże.
Doktór z oczkiem nie żartował,