Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

budowania hacjendy. W rzeczywistości widzieliśmy tylko płaski dach głównego budynku; reszta była zakryta murem, wysokim przynajmniej na pięć metrów. Ściany tego wielkiego, regularnego czworoboku były zwrócone dokładnie na cztery strony świata. Czworobok przecinał strumyk, wpływając pod murem północnym, a opuszczając dziedziniec stroną południową. Jednopiętrowy dom mieszkalny stał, jak później spostrzegłem, prawie w środku dziedzińca, tuż przy strumyku, przez który prowadził mostek w kierunku zachodnim, gdyż po tej stronie znajdowała się w murze wielka brama wjazdowa. Oprócz tego stały mniejsze domki, w których mieszkała obecna służba; tam mieli również zamieszkać oczekiwani robotnicy; następnie długi, niski magazyn do przechowywania płodów rolnych i ogrodowych, a wreszcie wiele otwartych stodół, które składały się tylko z dachów, spoczywających na drewnianych słupach. Przeznaczono je na pomieszczenie zwierząt wewnątrz murów, w razie ewentualnego napadu. Wielka brama wjazdowa, sklecona z bardzo grubego drzewa, obita była z obu stron blachą żelazną.
W chwili naszego przybycia brama stała otwarta naścieżaj, więc nic nam nie przeszkadzało dostać się na dziedziniec. Pomimo budynków, czynił on wrażenie sierocego pustkowia; był to właśnie skutek braku odpowiedniej ilości ludzi w hacjendzie. Nie zauważyliśmy na podwórzu żywej duszy.
Zsiedliśmy z siodeł. — Jeden z chłopców przytrzymał mojego konia, ja zaś zwróciłem się ku domostwu. W chwili, gdy przechodziłem przez most, otwarły się drzwi domu i ukazał się w nich człowiek, którego