Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

staniesz dzielnym wojownikiem! Gdzie twój brat?
— Wyprzedziłem go, ażeby ciebie zapytać, czy jeniec może widzieć przyprowadzone konie?
Zadał pytanie pocichu, ja zaś odrzekłem głośno:
— Niech twój brat przyprowadzi konie! Nie spostrzegł was nikt?
— Pasterze byli ślepi i głusi. Mieliśmy nawet czas wybrać z pośród koni te, które nam się najlepiej podobały!
Powiedziawszy to, gwizdnął; natychmiast posłyszałem odgłos kopyt zbliżających się koni. Chłopcy byli nadzwyczaj dumni, że im się udało przyprowadzić konie tak blisko bez zwrócenia mojej uwagi. Skoro obejrzałem zwierzęta, o ile oczywiście pozwalała na to noc, przekonałem się, że były niezgorsze; zauważyłem przytem, że jedno z nich miało na sobie siodło. Gdy zagadnąłem starszego z braci, odpowiedział:
— Mój biały brat nie ma siodła; dlatego wyszukaliśmy konia jeńca i zdjęliśmy z niego siodło. Konia puściliśmy wolno; wszak jeniec nie może go dosiąść i kierować nim wywichniętemi rękami!
Postępek młodych Indjan dowodził, że mogłem żądać od nich czynów, których inni w ich wieku nie byliby zdolni wykonać.
— Koniokrad! — zawołał teraz do mnie mormon z pogardą. — Sławny Old Shatterhand nie jest więc niczem tylko zwykłym opryszkiem!
Nie uraziłem się; przeciwnie, rozwiązałem mu rzemienie i odparłem:
— Macie tu napowrót waszą wolność, master skrytobójca! Zabierajcie się stąd i powiedzcie hacjenderowi,