Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

ku, ażeby zostać pasażerem. Jednakże stało się inaczej niż zamierzałem. Piętnastego dnia wieczorem, mormon, przyszedłszy do hotelu, nie położył się natychmiast spać, jak to zwykle czynił, lecz przysiadł się do nas, to jest do gospodarza i do mnie, gdyż rozumiało się samo przez się, że obydwaj trawiliśmy czas przy grze w domino. Po długich, bezowocnych wysiłkach udało mi się nakoniec doprowadzić do tego, że mały don Geronimo wygrał partję.
— Teraz prysł czar, sennor! — zakrzyknął uradowany. — Pan przyzna chyba, że gram właściwie o wiele lepiej od pana i tylko zły los prześladował mnie dotychczas. Pan chwytał zawsze najlepsze kostki, podczas gdy mnie dostawały się takie, których wogóle nie warto brać do ręki. Teraz jednak musi być inaczej; zaraz panu pokażę, o ile pana w grze przewyższam! Zacznijmy na nowo!
Poodwracał kostki i zmieszał je, przygotowując się do nowej gry. Nie odpowiedziałem nic, gdyż miałem zamiar pozwolić mu wygrać także następną partję, jeśliby to tylko było możliwe; nagle jednak odezwał się po raz pierwszy mormon, zwracając się do gospodarza:
— Co panu przychodzi do głowy, sennor! Czy pan nie zauważył, że pański przeciwnik wysilał się poprostu, ażeby popełniać błędy i pozwolić panu wygrać partję? Pan przez całe życie nie nauczy się tak grać, jak on!
Co za grubijaństwo! Przytem posługiwał się zwykłym tytułem sennor, podczas gdy małemu człowieczkowi zależało bardzo na tem, ażeby go nazywano don Geronimo. Jakkolwiek gospodarz był zwykle badzo uprzejmy i miał przed mormonem wielki respekt, to jed-