Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

raz, jakie uczciwe zamiary ma sennor Timoteo względem nowych pracowników.
Kapitan poprosił jednego ze stojących wpobliżu wychodźców, aby mi pokazał swój kontrakt. Wezwany usłuchał chętnie. Dokument był podpisany przez robotnika, agenta i gminę i zawierał tylko jeden paragraf o następującej treści: robotnik otrzymuje wolny przejazd okrętem i drogą lądową aż na miejsce, oraz odpowiednie utrzymanie podczas podróży; zobowiązuje się pracować osiem godzin dziennie w posiadłości Timotea Pruchilla, względnie prawnych jego następców, za opłatą jednego i pół pesa dziennie. Mieszkanie darmo. Po sześciu latach kontrakt wygasa.
Ogarnęło mię zdumienie. To było nietylko uczciwie, lecz nawet bardzo korzystnie, gdyż przy takiej płacy mógł robotnik zaoszczędzić rocznie około dwóch tysięcy złotych. Teraz nie dziwiłem się, że agentowi udało się zebrać tylu ludzi i nakłonić ich do tak dalekiej podróży. Musiałem przyznać, że moje podejrzenie było nieuzasadnione. — Czy aby rzeczywiście nieuzasadnione?
Pruchillo miał uczciwe zamiary; czy jednak mormon był także człowiekiem nieskazitelnym? Czemu nie? Czy miałem dowody przeciw niemu? Czy to ja raczej nie stałem się, oczywiście przez wielokrotne doświadczenie, zbyt ostrożnym i nieufnym? Czy Melton również nie miał zamiaru wyświadczyć mi dobrodziejstwa, które zobowiązywało mnie do wdzięczności, nawet gdybym go nie potrzebował i nie mógł przyjąć? —
Przed wieczorem powziąłem ostateczną decyzję wysiąść w Lobos i pójść w swoim kierunku, nie troszcząc się o nic więcej, gdyż doszedłem do przekonania,