że robotnikom będzie w hacjendzie lepiej, niż we własnym domu.
Jednakże całkiem niespodziewanie, w parę godzin po owej decyzji, wydarzyło się coś, co zmieniło z gruntu moje zapatrywania i zburzyło powzięte postanowienie.
Po kolacji zadziwiło mnie mianowicie, że wszyscy wychodźcy zostali wezwani, aby udali się pod pokład, do kajut. Właśnie teraz, skoro słońce przestało parzyć i zerwał się chłodny wietrzyk, byłoby najprzyjemniej pozostać na pokładzie, odetchnąć swobodnie po upalnym dniu; my jednak musieliśmy poddać się rozkazowi, który był dla wszystkich niespodzianką, jak to mogłem wnioskować ze zdziwionych min i ociągania się wychodźców.
Skoro wszedłem do swojej kajuty, przyjął mnie Herkules mrukliwie:
— Co też przyszło do głowy Meltonowi, że nas wysłał do kajut! Czy pan przeczuwa, dlaczego to uczynił?
— Nie!
— Niech go djabeł porwie! Gdy człowiek cały dzień musi smażyć się na słońcu, albo szukać cienia w tych ponurych kabinach, to przecież jest poprostu świętym obowiązkiem korzystać wieczorem ze świeżego, chłodnego powietrza. Tego nam dotychczas nigdy nie zabraniano!
— Rzeczywiście? Więc to jakieś nowe zarządzenie?
— Tak! Jestem przekonany, że wydał je Melton!
— Dlaczego pan tak sądzi?
— Po pierwsze dlatego, że dzieje się to, odkąd on się znajduje na pokładzie a po drugie... otóż drugi powód jest nieco niejasny; lepiej zamilczę go.
Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.