Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

żeby zupełnie uniemożliwił nasz plan, to jednak należy oczekiwać, że spiętrzy przed nami przeszkody, które bardzo opóźnią jego wykonanie.
— Jeśli tak, to popełniliście wielki błąd, biorąc go ze sobą. Powinniście byli poprostu zignorować go i zostawić w Guaymie!
— Byłbym to uczynił, gdyby gadatliwy gospodarz nie był mu opowiedział o mnie i o okręcie, na który czekałem. Wprawdzie powiedziałem Old Shatterhandowi, że beze mnie nie zostałby przyjęty na pokład, jednak jestem przekonany, że poczciwy i głupi kapitan, który nic nie wie o naszych właściwych zamiarach, byłby go przyjął bez trudności. A nawet, gdyby nie był z nami odjechał, to skorzystałby z najbliższego okrętu, płynącego do Lobos, ażeby stamtąd podążyć potajemnie za nami. Nie czulibyśmy się ani chwili bezpieczni!
— Jakto, nas tylu przeciw jemu jednemu? To brzmi przesadnie, pomimo, że mamy do czynienia z Old Shatterhandem! Jedna kula uwolniłaby nas od niego!
— Tak, gdyby się na tę kulę wystawił; on takiego głupstwa nie popełni! Najodpowiedniejsze było to, co uczyniłem. Właśnie dlatego, że chce mnie wziąć podstępem, musi sam paść ofiarą podstępu. Udawałem, jak mogłem najlepiej, że rzeczywiście uważam go za podupadłego, obdartego obcokrajowca; zaproponowałem mu posadę pisarza, ażeby go zwabić do jazdy ze mną. W ten sposób mam go ciągle na oku i mogę go unieszkodliwić, kiedy mi się spodoba; mogę wpakować mu kulę w łeb w każdej chwili! Dostanie ją z pewnością; muszę odpłacić się za brata, którego ścigał i pędził jako mordercę od miasta do miasta! To powinno i musi