szcze jedna okoliczność pogłębiła moje podejrzenia. Oto Melton zmienił kierunek pochodu na północno-wschodni. W tej stronie na pewno nie leżało Ures. Postanowiłem wprawdzie nie okazywać mu ani śladu nieufności, teraz jednak podjechałem do niego i zapytałem uprzejmie o położenie miasta i o czas, w jakim tam dotrzemy. Na to odpowiedział, obrzucając mnie jadowitem spojrzeniem:
— Co wam do Ures, master? Czy może powiedziałem, że będziemy przejeżdżać przez tę miejscowość?
— Powiedzieliście, że hacjenda del Arroyo leży poza Ures; myślę więc, że...
— Myśleć, — co tam myśleć! — przerwał mi. — Tak, hacjenda leży poza Ures, ale nie w prostej linji, tylko zboku. Czy przypuszczacie, że będziemy dla was okrążać i nadkładać drogi?
— Ani mi przez myśl nie przeszło! Zresztą musicie przyznać, że moje pytanie było zupełnie naturalne i nie byłem wcale natrętny!
Odwróciłem się od niego. Pierwsze pytanie zadałem w języku hiszpańskim, on zaś odpowiedział po angielsku, najprawdopodobniej dlatego, ażeby nie zrozumiał go stary vaquero, jadący obok. Oprócz tego przypuszczałem, że omija Ures, aby się tam nie dowiedziano, że do hacjendy del Arroyo nadszedł transport emigrantów. To wszystko wskazywało coraz dobitniej, że zamiary jego względem nich nie były uczciwe.
Wieczorem tego samego dnia dotarliśmy do rzeki Rio Sonora w miejscu, leżącem, jak przypuszczałem, daleko powyżej miasta. Brzegi rzeki opadały zwolna, a woda była dość płytka, więc bez trudu przeszliśmy
Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.