Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy nie mógł się inaczej uratować?
— O jednak! Jego żołnierze mieli broń lepszą — mogli przebić i wielu z nas położyć trupem. Kolorasi wolał wejść ze mną w układy, a następnie się poddać. Miałem dostać wszystkich jego żołnierzy, a także tych, których obiecywał zwabić.
— Czego żądał wzamian?
— Wolności osobistej i osoby Pana Zastępów, od którego zamierzał wyłudzić wielki okup.
— Nie wyobrażasz sobie nawet, z jakim człowiekiem byłeś w zmowie!
— Iskarjotą jest — wszak ci już mówiłem.
— Gorszy od Iskarjoty. Opowiem ci o nim później. Teraz czas nagli, pragnąłbym bowiem również zawrzeć z tobą układ, lecz o wiele lepszy. Nie będzie w sprzeczności z twoimi obowiązkami, a jednocześnie osłoni cię przed zemstą baszy.
— Mówże! Chłonę twoje słowa, o effendi.
— Przedewszystkiem pragnę ci powiedzieć, czego od ciebie żądam, a więc: wolności Pana Zastępów oraz wolności Anglika, którzy znajdują się jeszcze w waszym obozie. Następnie żądam wydania Kalafa Ben Urik, a wreszcie całkowitej kwoty pogłównego.
— Effendi, tego ostatniego muszę ci odmówić!
— Poczekaj tylko! Powiem zaraz, co od nas otrzymasz, jeśli się zgodzisz na nasze warunki. — Otrzymasz mianowicie czternaście set wielbłądzic lub ich równowartość.