Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/121

Ta strona została uwierzytelniona.

niejeden cywilizowany frant mógłby się nauczyć od tych półdzikich ludzi szacunku, jakim należy otaczać i czcić wiek sędziwy.
Oracja Pana Zastępów była majstersztykiem, jak zawsze, kiedy nie posługiwał się mową macierzystą. Powtórzył wszystko, co przyrzekłem szeikowi, i chciał się wycofać z dżemmy, aby pozwolić Ayarom na swobodne obrady, lecz teraz podniósł się szeik i rzekł:
— Twoje słowa, o panie, były jak róże, których woń odmładza serca! Pragniesz odejść, abyśmy się mogli naradzać? Możesz pozostać! Poco radzić, kiedy to ani nie polepszy, ani nie pogorszy postawionych przez ciebie warunków? Godzę się z każdem twojem słowem i nawołuję do zgody swoich ludzi. Kto się sprzeciwia, niechaj mówi!
Nikt się nie odezwał.
— Kto zaś godzi się na propozycję Pana Zastępów, niech wstanie!
Wszyscy się podnieśli.
Wówczas szeik stanął na wysokim kamieniu i, widoczny dla wszystkich Uled Ayarów, oznajmił donośnym głosem, do jakiej zgody doszło i jaką uroczystością ma być przypieczętowana. W odpowiedzi rozbrzmiała głośna radość powszechna. A kiedy szeik podszedł do mnie, uścisnął rękę i oświadczył, że tylko mnie zawdzięcza tak pomyślne zakończenie niebezpiecznego sporu, wówczas wszyscy członkowie dżemmy poszli za jego przykładem, a za nimi również inni Beduini. Musiałem ściskać setki rąk. Twarze, do-