Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

tychczas wrogie, spoglądały na mnie z serdecznym wyrazem.
Przedewszystkiem trzeba było uwolnić Emery’ego.
Poczciwy Anglik słyszał zgiełk i zrozumiał, że coś się ważnego zdarzyło. Nigdy jednak nie przypuszczałby, że pokój został zawarty i czeka go już wolność. Tem większą czuł radość i podziw, gdy wszedłem do jego namiotu i rozciąłem więzy.
Był to pierwszy skutek pokoju. Drugim było odzyskanie broni oraz innych zabranych nam rzeczy.
Następnie kazałem się zaprowadzić do kolorasiego. Leżał w namiocie, skrępowany w ten sam sposób, co my poprzednio. Kiedy wchodziłem, miał otwarte oczy. Lecz przymknął je natychmiast i, aby uniknąć mego szyderstwa, symulował omdlenie. Przekonawszy się, że jest mocno związany, odszedłem.
Umówiliśmy się, że Uled Ayarzy opuszczą wąwóz i rozbiją obóz na równinie. Należało wymarsz poprzedzić folmalnem zawarciem pokoju, a więc odśpiewaniem świętej Fathhy oraz innych modłów. Przy tej ceremonji wystarczała obecność Krüger-beja i Emery’ego. Ja natomiast wolałem uniknąć przenudnawej uroczystości i udałem się do swoich żołnierzy, aby oznajmić stan rzeczy.
Konno przejechałem przez wąwóz, pośród gromady niedawnych wrogów, ku północnemu wyjściu, gdzie miał postój pierwszy szwadron. Żołnierze ździwili się wielce, widząc, że nadjeżdżam wprost od strony wroga. Oczywiście, z radością przyjęli wiadomość o