Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zamordowany?!
— Przypuszczam.
— Przez kolorasiego?
— Naturalnie!
— Jak się nazywał?
— Właściwego nazwiska nie znam. Kolorasi nazywał go swym przyjacielem. Zawsze się do niego zwracał: mój przyjacielu.
— Ale musieliście go jakoś nazywać!
— Owszem. Jak ci wiadomo, panuje u nas zwyczaj nadawania obcym, których nie znamy, albo których nazwiska są trudne do wymówienia, miana, określającego ich cechę wyróżniającą. Tego zatem młodego cudzoziemca nazwaliśmy Abu tnasz Ssabi[1].
— Z jakiej racji? Czyż miał dwanaście palców u nóg, co się czasem zdarza?
— Tak. Jak wam wiadomo, okrążyliśmy żołnierzy w ruinach, niedaleko źródła, biorąc w niewolę wszystkich, oprócz kolorasiego i jego przyjaciela. Otóż, gdy ten młody człowiek udał się do źródła, aby się napić, następnie umyć twarz, ręce i nogi, jeden z naszych ludzi spostrzegł, że ma po sześć palców u każdej nogi.
— Jest to rzecz ogromnej wagi! Opowiem wam teraz, o czem mój przyjaciel, Pan Zastępów, jeszcze nie wie, że przybyłem tutaj w tym jedynie celu, aby uratować Ojca Dwunastu Palców.

— Jakto? — zapytał Krüger-bej. — Wiedziałeś, że mają go zamordować?

  1. Ojciec dwunastu palców u nóg.