Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.

— A może handlarza koni, Bu Marama ze wsi Zaghuan, w którego domu syn pański miał skrycie zamieszkać aż do twego powrotu?
Chciał się podnieść, mimo więzów, ale natychmiast zwalił i zawołał z pianą na ustach:
— Jesteś w sojuszu ze wszystkimi djabłami! Pleciesz kłamstwo po kłamstwie tylko poto, aby mnie dręczyć. Ale nie myślę ci więcej odpowiadać, choćbyś, mnie na śmierć zatłukł! Giń w piekle, ż którego jesteś rodem!
Teraz wreszcie zrozumiał, że wiem o wszystkiem. Aby mu to lepiej wyklarować, udałem się po jego syna, który był dobrze strzeżony i jeszcze nie widział się z ojcem. Uwolniłem mu nogi, tak, że mógł chodzić, i zaprowadziłem do starego. Byłem przekonany, że z oszołomienia zdradzą się, ale myliłem się, gdyż obaj milczeli jak zaklęci, jakby naskutek zmowy.
Jonatan Melton mógł się spodziewać, że będzie skonfrontowany, i przygotować do tego zdarzenia. Chciał wszak uchodzić za Smalla Huntera. Tak samo ojciec pragnął utrwalić to przekonanie i zamierzał jak najdłużej wytrwać w swej roli. Wprawdzie dowiedział się ode mnie, że go przejrzano, jednakże wolał wypierać się w żywe oczy, niż przyznać do winy. Stary był nie w ciemię bity i za bardzo kuty na wszystkie cztery boki, aby wskutek oszołomienia popełnić jakąś niezręczność, tem bardziej, że nietrudno było z rozmowy wywnioskować o stosunkach moich z jego