synem. Podałem wszak fakty, o których mogłem się dowiedzieć wyłącznie od Jonatana. — —
A zatem oglądali się ze zdumieniem, lecz nie wyrzekli ani słowa.
— No, znacie się panowie? — zapytałem.
— Naturalnie, że znamy, — odparł Tomasz Melton, skrywając spuchniętą twarz w wyrazie triumfującego szyderstwa.
— Tak? Wyśmienicie się składa! W takim razie powiedz pan, kim jest ten młody człowiek?
— To Small Hunter, z którym syn mój przez jakiś czas podróżował.
— Pięknie! — A pan, młody człowieku, powiedz, kim jest ten jeniec?
— Tomasz Melton, ojciec mego dawnego towarzysza podróży, — odpowiedział zagadnięty.
— Dobrzeście się zmówili! Z punktu widzenia łajdactwa należy się wam najbardziej pochlebne świadectwo. Lecz szkoda, że ja coś tutaj posiadam. Treść tego pisma udaremnia całą waszą przebiegłość i upór.
— Cóżto takiego? — zapytał ojciec.
Wyciągnąłem pugilares Jonatana i odparłem:
— Dowiesz się jeszcze o tem, Tomaszu Meltonie. Pokażę wam wkrótce także przywłaszczone przez siebie rzeczy Smalla Huntera.
— Pokaż je pan! — roześmiał się.
— Znajdę wnet, zobaczysz!
Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.