Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

się ułożę w twoich ramionach. Mój pan zaś i władca też mi na pewno wybaczy.
— Gdzie chcesz go poszukać?
— Nie wiem, wyruszył bowiem do walki. — Oby Allah zachował go przy życiu! — Ale potrafię znaleźć obóz, w którym zostali starcy, kobiety, dzieci, chorzy i słabi. Znajduje się w Dżebel Eszuir, dokąd dotrzemy jutro. Czy chcesz mnie tam odprowadzić? Nasi przyjmą cię z radością. Jestem wprawdzie uboga, ale nazywam się Elatheh i wszyscy mnie lubią, więc z radością powitają mego zbawcę.
— Nawet, jeśli jest waszym wrogiem?
— Wrogiem? Jakże możesz być wrogiem Uled Ayarów, ty, któryś mnie wybawił z najstraszliwszej śmierci!
— A jednak jestem nim.
— To niemożliwe, powiedziałeś bowiem, że przybywasz z dalekich, bardzo dalekich stron. Jak się nazywa twoje plemię?
— Nie jest to już plemię, ale naród. Wielki pięćdziesięciomiljonowy naród.
— O Allah! Jakże wielka musi być oaza, w której mieszka tylu ludzi. Jak się nazywają?
— Kraj zowie się Belad el Alman. Jestem więc Almani, czyli, jeśli ci to słowo jest bardziej znane Nemzi, a nazywam się Kara ben Nemzi. Moja ojczyzna leży daleko za morzem.
— I powiadasz, że jesteś wrogiem Uled Ayarów?
— Tylko dlatego, że jestem przyjacielem i towa-