plemienia Ayunów, jeden jest Inglizi, a drugi wojownikiem z dalekiego Belad Amierika.
Jeźdźcy zbliżyli się i osadzili wierzchowce na miejscu. Emery zapytał:
— Dlaczego tak długo nie wracałeś? Niepokoiliśmy się o ciebie. Nie było cię przeszło dwie godziny, więc odszukaliśmy twój trop i przyjeżdżamy. Oczywiście, znów przygoda?
Opowiedziałem zdarzenie, naturalnie po angielsku, aby i Winnetou mógł zrozumieć. Gdy skończyłem, zsiedli z koni i Emery dał kobiecie daktyle, a Winnetou kawał mięsa, które, usmażone po Indjańsku, przechowywał w torbie przy siodle.
Widać było, że kobieta jest ogromnie wygłodniała. Podczas gdy jadła, zauważyłem woddali na wschodzie biały punkt, który się coraz bardziej powiększał, przybierając jeszcze jedno zabarwienie. U góry był biały, a u dołu ciemny. Kiedy wskazałem towarzyszom, rzekł Emery:
— Oddział Beduinów. U dołu konie ciemne, u góry jasne burnusy. Zbliżają się do nas. Co czynić?
Kobieta, obejrzawszy się, natychmiast zawołała przelękniona:
— Allah niech nas obroni! Jesteśmy zgubieni, jeśli nie uciekniemy co koń wyskoczy. To Uled Ayuni!
— Może kto inny?
— Ależ nie! Uled Ayuni żyją teraz w niezgodzie z całym światem. Kto w jasny dzień przyjeżdża tak
Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.