Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

mierzali się rzucić na nas, ale zatrzymało ich zdumienie nad naszą niewzruszoną postawą. Wówczas Emery wystąpił o kilka kroków naprzód i zawołał potężnym głosem:
— Czy widzieliście, jak celnie strzelacie? Staliśmy bez troski, ponieważ byliśmy pewni, że jedynie z przeoczenia moglibyście nas ugodzić. Teraz pokażemy, jak my strzelamy! Tam oto stoi dwóch z dzidami. Jeden niech podniesie dzidę, abym mógł w nią trafić!
Beduin podniósł dzidę, ale, widząc, jak Emery celuje, opuścił ręce i zawołał:
O Allah, Allah! Co mu też przyszło na myśl! Mierzy w moją dzidę, a ugodzi we mnie.
— Tchórz cię obleciał! — roześmiał się Anglik. — Zsiadaj z konia i wsadź pikę w ziemię. A potem zmykaj, abym cię nie trafił!
Beduin posłusznie wykonał zlecenia Emery’ego. Anglik przyłożył strzelbę, celował niedłużej, niż przez mgnienie oka, i spuścił kurek. Dzida została ugodzona tuż pod żelaznem ostrzem. Był to mistrzowski strzał.
Uled Ąyuni skupili się dookoła dzidy, aby się naocznie przekonać o celności strzału. Żaden nie wymówił głośnego słowa, szeptali tylko, — doznali silnego wrażenia.
Winnetou zapytał mnie:
— Brat mój prawdopodobnie również pokaże swój strzał?
— Tak — odparłem. — Chcę Ayunów schwytać bez