Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

— Potrzeba ciągnienia ze sobą tych jeńców przyniesie w skutku wielkie przykrości.
— Myślę, że wręcz przeciwnie.
— Jakto?
— Jeńcy mogą się nam ogromnie przydać ze względu na Uled Ayarów.
— Niech mi pan łaskawie doniesie, na czem polega to przydanie się, albowiem z zupełną ufnością nie umiem go dostrzec, — kaleczył język.
— Uled Ayarzy nie płacą pogłównego. W czem się, ten haracz ściąga — pieniędzmi wszak nie.
— Szczep ma tyle i tyle głów, co czyni dla całego szczepu oraz także dla wszystkich głów razem tyle a tyle koni, baranów, wielbłądów, owiec, czy kóz.
— A zatem wypłaca się pogłówne w bydle? Lecz oto tej wiosny nie padały deszcze i posucha wytraciła wiele zwierząt. Trzody są mocno przerzedzone, niejeden bogaty nomad zubożał i niejeden biedny zeszedł na żebry. Ci, którzy nie chcą, żyć z rabunku, utrzymują się z hodowli i teraz przymierają głodem. Spodziewali się więc, że Mohammed es Sadok-basza daruje, lub przynajmniej zmniejszy tegoroczne pogłówne. Wystali posłów, którzy, niestety, wrócili z niczem. Muszą bezwarunkowo zapłacić cały podatek zbieraniną pozostałych stad, co zresztą wtrąci ich w nędzę ostateczną. Rozjątrzeni bezwzględnością baszy, zbuntowali się przeciw jego zarządzeniom. Wskutek tego wyruszyliśmy, aby ich uśmierzyć i przymusem ściągnąć haracz. Lecz to ich doprowadzi do ostatecznej desperacji. Wszakże