— A więc pragnie pan, aby nikt nie zwyciężył, — ani my, ani oni?
Nie odpowiedział odrazu. Wlepił we mnie zdumione oczy, namyślał się i widocznie przyznał, że mam słuszność, gdyż rzekł zakłopotany:
— Jak mam to wiedzieć — nie mogę ani pojąć, ani zrozumieć. Czy nie zechce pan z łaskawą przenikliwością pomóc mi wyszczególnieniem wszystkich założeń?
— Owszem, mogę panu coś poradzić. Znam sposób, umożliwiający Uled Ayarom zapłacenie podatku bez szczególnego uszczerbku dla ich mienia. Uzyskają go mianowicie od Uled Ayunów.
— Uled Ayunów? Jakim tytułem?
— Wiem, że Uled Ayuni są o wiele bogatsi od Uled Ayarów i łatwiej zniosą ubytek. Biorąc do niewoli naczelnika oraz trzynastu wojowników, upatrzyłem sobie cel podwójny — chciałem po pierwsze ukarać ich za zabójstwo, po drugie dostałem do ręki kozerę, dzięki której możemy wygrać sprawę z Uled Ayarami. Bez strzału potrafimy Ayarów skłonić do uiszczenia podatku i pogodzenia się z baszą.
— To należałoby jako cud rozpoznać!
— Przypomnij pan sobie, że Uled Ayarzy i Uled Ayuni poprzysięgli wzajemnie krwawą zemstę. Nietrudno będzie stwierdzić, ilu morderstw dokonali Ayuni na Ayarach. Będą musieli złożyć okup krwi. Możemy ich do tego zmusić, ponieważ mamy szeika w niewoli.
Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.