kole. Wkrótce przyprowadzono szeika Uled Ayunów i jego ludzi. Znał dobrze Krüger-beja i ukłonił mu się lekkim schyleniem głowy. Wolny Beduin spogląda z góry na zależnego od zwierzchnictwa urzędnika, czy żołnierza baszy. Ale tu natrafiła kosa na kamień. Krüger-bej zmiejsca dał mu po nosie:
— Kim jesteś?
— Znasz mnie przecież! — odpowiedział zuchwalec.
— Byłem przekonany, że cię znam, lecz twój ukłon pozbawił mnie tego przekonania. Czy jesteś Jego Prześwietnością, Wielkim Sułtanem Stambułu, kalifem wszystkich wiernych?
— Nie — odpowiedział szeik, zaskoczony tem pytaniem.
— Więc czemu ukłoniłeś się jak sułtan? Chcę usłyszeć, kim jesteś!
— Jestem Farad el Aswad, naczelny szeik wszystkich Uled Ayunów.
— Ah, ten! Allah otwiera mi oczy, abym cię mógł znowu poznać. A zatem jesteś Ayunem, tylko Ayunem, a jednak kark masz zbyt hardy, aby godnie schylić się przed Panem Zastępów baszy, którego niech Allah obdarzy tysiącem lat życia! — Każę ci ugiąć przede mną karku!
— Panie, jestem wolnym Ayunem!
— Mordercą jesteś.
— Nie mordercą, lecz mścicielem, ale to nikogo nie powinno obchodzić! Jesteśmy ludzie wolni i rządzimy się własnemi prawami. Płacimy baszy po-
Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.