masz prawa nas wydać! Nie jesteśmy twoimi niewolnikami.
— Jesteście moimi jeńcami. Powiadam wam, znęcanie się nad tą kobietą będzie was drogo kosztowało!
Szeik ponuro spoglądał w ziemię. Po chwili podniósł oczy na naczelnika, wpatrzył się badawczo i ostro zapytał:
— Czy naprawdę zamierzasz nas wydać?
— Przysięgam na imię swoje i na swoją brodę.
Wyraz wściekłe] nienawiści wykrzywił twarz Ayuna, kiedy zawołał szyderczo:
— Mniemasz, że nas zabiją?
— Tak.
— Mylisz się, na moją duszę, mylisz się bardzo! Nie zabiją, lecz ściągną z nas diyeh[1]. Kilka koni, wielbłądów i owiec — to będzie dla nich milsze, niż nasza krew. Wówczas znów będziemy wolni i nie zapomnimy o tobie. My ciebie — ciebie — —
Wykonał odpowiedni ruch ręką. Dowódca udawał, że nie spostrzega, i rzekł:
— Nie łudźcie się! Nie będzie mowy o kilku sztukach bydła — zapłacicie o wiele więcej.
— Nie! Znamy cenę, która nas obowiązuje, i możemy zapłacić.
Pan Zastępów zwrócił się do mnie z pytaniem:
— Jakiego jesteś zdania, effendi?
- ↑ Okup krwi.