Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

— A zatem jesteś kłamcą, który wypluwane słowa zpowrotem pożera! Czyż nie obiecałeś mnie ukarać przed modlitwą wieczorną? Oto już po modlitwie. Gardzę tobą!
— Sallam! — zawołałem.
Stary kapral przybiegł natychmiast.
— Jaką modlitwę odprawiłeś?
— Moghreb.
— Jaka modlitwa nastąpi później, kiedy się zupełnie ściemni?
— Asziah — modlitwa wieczorna.
— Dobrze! Zawołaj bastonadżiego.
— Kto będzie ukarany?
— Szeik Uled Ayunów.
— Ile cięgów?
— Sto.
— To nam utrudni wyprawę, gdyż ukarany wiele dni nie będzie mógł chodzić o własnych nogach.
— Nie wyznaczam bastonady, tylko sto razy batem po plecach...
— To co innego! O Panie, niech Allah błogosławi twej myśli! Teraz wreszcie będziemy mogli zmówić Stuimienną. Tak dawno nie było sposobności! Przy każdem imieniu — uderzenie. Czy pozwolisz mi zmówić?
Odszedł, aby wykonać rozkaz. Przy jakim oddziale muzułmańskim nie znajdzie się bastonadżi lub kurbadżi? W naszym sprawował te czynności pewien podoficer, który wkrótce przybiegł z pomocnikami; teraz