Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.

żołnierze, z oficerami na czele, zebrali się ponownie przed namiotem dowódcy.
Krüger-bej nie miał już nic przeciw egzekucji. Co więcej, cieszył się nią tak bardzo, że kazał nałożyć sobie i nam fajki, abyśmy się mogli przypatrywać z większem upodobaniem. Siedzieliśmy obok wejścia do namiotu, szeik zaś leżał przed nami. Nie miałem chęci obchodzić się z nim tak surowo, tem bardziej, że nie znoszę podobnych widowisk. Lecz zasłużył na to swojem postępowaniem z nieszczęśliwą kobietą, a i zachowanie się jego nie mogło mnie usposobić do pobłażliwości.
— Sto batów — spora porcja! — mówił Emery. — Nie chciałbym jej dostać. Dziękuję! Czy wytrzyma?
— Bezwarunkowo.
— A kapral będzie się modlił?
— Tak.
Stuimienna? Dziwni to ludzie, ci mahometanie! Chłostę łączą ze stokrotną pochwałą Allaha.
— Nie uważam tego za bluźnierstwo. Sto cięgów i sto imion Allaha — tu nie można się mylić. Nie widziałem jeszcze takiej egzekucji, lecz zapewniano mnie, że często smagany powtarza imiona Allaha, rycząc je głośno, aby zagłuszyć swe męki.
— Zobaczymy i usłyszymy! Jestem naprawdę ciekaw.
Trzeba dodać, że mahometańska modlitwa, zwana Stuimienną, wyszczególnia sto imion Allaha, które wypowiada się z podnoszeniem rąk i głębokiemi ukłonami.