Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.

pomnieć nocnego jeźdźca — lecz ten pojechał na południo-wschód, podczas gdy myśmy jechali na południo-zachód. — —
Krüger-bej, Emery i ja ruszyliśmy za przewodnikiem. Winnetou nie pojechał z nami, nie brał bowiem udziału w naszej rozmowie. Zanim odłączyliśmy się od oddziału, Pan Zastępów rozkazał, aby wojsko posuwało się naprzód bardzo powoli.
Jechaliśmy między złomami kamiennemi znacznie dłużej, niż dziesięć minut, zanim dotarliśmy do miejsca. Już to samo powinno było zwrócić moją uwagę.
Koło pokaźnej skały znajdowała się niewielka kałuża, do której woda sączyła się pomału z ziemi. Zboku sterczał usypany pagórek z kamieni. Przewodnik wskazał nań i rzekł:
— Oto jest grobowiec.
— Muszę zmówić modlitwę za umarłych — rzekł dowódca, zsiadając z konia.
Poszliśmy za jego przykładem i pozostawili broń przy siodłach. Prócz nas nie widać było dookoła żywej duszy. Krüger-bej ukląkł i zaczął się modlić. Ja i Emery, stojąc, złożyliśmy ręce. Przewodnik nie zsiadł nawet z konia, co, nie wiem czemu, niestety nas nie zastanowiło.
Pan Zastępów, podniósłszy się z klęczek, zapytał:
— Jak leży mulassim? Czy twarzą jest zwrócony ku Mecce?
— Tak, panie, — odpowiedział przewodnik.