Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/77

Ta strona została uwierzytelniona.

zupełnie dobrze i rześko, co zapewne cieszy pana. Dodam, że musisz cieszyć się szybko, gdyż mało ci czasu pozostaje. Najpóźniej jutro rano wyciągniesz kopytka.
Pshaw! — roześmiałem się serdecznie, aby go podrażnić, a tem samem wydobyć jakieś wiadomości o planach Ayarów.
— Nie śmiej się! — ostrzegał. — Mówię poważnie.
— A mimo to niebardzo mi się chce wierzyć, że jestem w pańskiej mocy. Nie będzie panu łatwo wykonać groźby.
— Czy dlatego, że jest pan Old Shatterhandem i że się pana lękam?
— Bynajmniej, aczkolwiek nieraz dowiodłem, że Shatterhand w najgorszych okolicznościach i z daleko niebezpieczniejszymi ludźmi umiał sobie radzić. W tym wypadku wyręczy mnie wojsko, z którem przybyłem.
— A ja panu powiadam, że umrzesz, zanim tutaj nadążą.
— W takim razie pomszczą moją śmierć, gdyż wątpię, że was pokonają.
Parsknął śmiechem i zawołał:
— Co za prostoduszność!
— Śmiej się pan! Nasi żołnierze będą was po dwóch pędzić pod jarzmo.
— Oho! Znam trochę lepiej tych tchórzów. Opowiem panu, co nastąpi.