Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.

że nikt nie mógłby zapobiec. Zresztą, nie sądzę, aby ktokolwiek miał ku temu szczególne chęci.
Chciałem przemówić do szeika, lecz ruchem ręki nakazał milczenie i rzekł:
— Cicho! Uszy moje nie chcą słuchać, co twoje usta pragną powiedzieć. Niech was to zadowoli, że nie poniesiecie kary za pobicie tego człowieka. Możecie wnioskować, jakiego jestem o nim zdania. Nazwał cię zbiegiem i mordercą. Nie wyglądasz bynajmniej jak zbiegły przestępca, wierzę przytem, że Pan Zastępów nie ścierpiałby takiego przy sobie, przy swojem sercu. Jesteś Almani, a więc chrześcijaninem?
— Tak.
— A zatem znasz żywot waszego Zbawiciela, którego i my uważamy za proroka.
— Tak.
— Miał dwunastu czcicieli i uczniów. Jeden go zdradził i sprzedał. Czy wiesz, jak się nazywał?
— Judasz Iskarjota.
— Takim Iskarjotą jest kolorasi, albowiem przyjaciela swego i pana zdradził i sprzedał. Poszukuje na was krwawej zemsty i zechce was zabić. Przejrzałem go nawylot. To morderca. Nawet dzisiaj zastrzelił człowieka, który był jego przyjacielem. Z wami to się nie zdarzy — nie wydam was. Jesteście moimi, nie zaś jego jeńcami.
— Czy mam ci opowiedzieć, dlaczego nastaje na moje życie?