Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ten łotr! To on — —
— Cicho! Jesteś zdrajcą i chciałbyś nas wszystkich pod nóż zaprowadzić. Rozbroić łajdaka i związać silnie! Pan Zastępów jutro wyda nań wyrok.
Żołnierze byli tak zdumieni oskarżeniem o zdradę podoficera, którego dotychczas obdarzano kompletnem zaufaniem, że zwlekali z wykonaniem rozkazu. Skorzystał z tego przewodnik, krzycząc:
— Wyrok? Prędzej ciebie dosięgnie i to niezwłocznie, przeklęty giaurze!
Wyciągnął nóż i usiłował zatopić w mojej piersi aby później w powstałym popłochu salwować się ucieczką. Miałem pod ręką broń Winnetou, którą odparowałem cios, poczem uchwyciłem zdrajcę. Wyślizgnął się jednak z pod rąk i pomknął naprzód ku koniom. Obecni byli tak zmieszani, że nikomu nie wpadło na myśl go ścigać. Stałem również na miejscu ze strzelbą gotową do strzału.
Przewodnik nie obchodził mnie właściwie. Dla mnie mógł nawet zniknąć. Ale było rzeczą jasną, że ucieknie do Uled Ayarów, a temu za każdą cenę należało zapobiec. Bloki skalne zasłaniały konie, Ale gdyby dosiadł którego, górna część ciała wznosiłaby się ponad skałami. Na to właśnie liczyłem. Rozległo się parskanie konia, a po chwili tętent kopyt. Przewodnik dosiadł wierzchowca i spiął ostrogami. Widziałem jego głowę i plecy i wycelowałem w prawe ramię — rozległ się krzyk i jeździec znikł za skałą.