— Strąciłem go z konia — rzekłem, odkładając strzelbę. — Śpieszcie doń i sprowadźcie tutaj!
Kilku żołnierzy puściło się pędem i po chwili przynieśli omdlałego przewodnika.
— Niechaj hekim[1] opatrzy ranę, poczem trzeba go będzie związać, — rozkazałem. — Nie wolno go spuszczać z oka.
— Dlaczego związać? — zabrzmiał czyjś głos za mną. — Ten człowiek spisał się chwacko i prowadził dobrze. Czy można zastrzelić człowieka jedynie naskutek posądzenia?
Było to powiedziane po angielsku. Kiedym się odwrócił, zobaczyłem wrzekomego Huntera. Przyszedł akurat wporę.
— Gani mnie pan? — zapytałem również po angielsku. — Nie ma pan prawa.
— Czy posiada pan dowody winy tego podoficera?
— Tak.
— Musi je pan wyłożyć, aby oddać go pod sąd wojenny. W każdym razie nie miał pan prawa do niego strzelać.
— Pshaw! Wiem, co czynię. Za to, co zrobiłem i co jeszcze zrobię, odpowiem przed Krüger-bejem. Cóżto, czemu pan tak gorąco ujmuje się za zdrajcą?
— Należy dopiero dowieść, że jest zdrajcą!
— To już dowiedzione. Ostatnio wogóle zauważyłem, że pan czuje osobliwą skłonność do tego czło-
- ↑ Lekarz wojskowy.