— Bardzo mało, jak pan się wkrótce przekona. Czy wie pan, kim był Tomasz Melton?
— Tak. Westmanem.
— A nadto mordercą i szulerem.
— Być może. To mnie nie zajmuje!
— Dziwi mnie bardzo, wiadomo bowiem, że słyszał pan o dziwnej przygodzie w forcie Uintah.
— A pan ją też zna? — zapytał, zdradzając się tem nieoględnem pytaniem.
— Trochę. Wówczas także grał fałszywie i został schwytany. Przyszło do bójki, w której zastrzelił oficera i dwóch żołnierzy. Czyż inaczej było?
— Zdaje się — odpowiedział z udaną obojętnością.
— Potem wypłynął w forcie Edwarda, jak pan wiesz zapewne?
— Czemu się pan pyta? Nie interesuje mnie ta sprawa!
— Ani mnie. Lecz nawet pańskie zainteresowanie spotęguje się, skoro panu zwierzę się z czegoś, co mi leży na sercu. Jeśli się nie mylę, zapędził go do fortu Edwarda pewien westman, który — który — — hm, hm, jak się on nazywał?
— Old Shatterhand.
— Tak, istotnie! — Teraz sobie przypominam. Old Shatterhand. Był to Szkot czy Irlandczyk?
— Nie. Był to Szwab, który we wszystkiem maczał swe brudne łapy.
— Tak, wtrącał, się do wszystkiego. Przypomi-
Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.