— Wiem! Lecz czego szukacie tu, w Tunisie?
— Szukamy Tomasza Meltona.
— Do piorunów! — zaklął.
— Byliśmy z początku w Egipcie, znaleźliśmy tam jednak, zamiast Tomasza, jego syna Jonatana, który wybierał się do Tunisu. Ponieważ sądziliśmy, że jedzie odwiedzić ojca, przeto pojechaliśmy z nim i — —
— I — i — i —?
— I nie omyliliśmy się w istocie. Znaleźliśmy Tomasza Meltona w postaci pańskiego kochanego kolorasiego Kalafa Ben Urik. Przyrzekłem panu coś bardzo interesującego. Czy dotrzymałem słowa?
— Zostaw mnie w spokoju! Cóż mię obchodzą ci ludzie! Jestem Small Hunter i nie mam z panem nic wspólnego.
Chciał odejść, lecz zatrzymałem go i rzekłem:
— Proszę, poczekaj pan jeszcze, sir! Wierzę panu, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, ale zapytaj, czy ja podzielam to życzenie. Nie mogę pozwolić, aby odszedł pan w żadnym, w żadnym razie. Tak, mam nawet zamiar zatrzymać pana przy sobie za zgodą, czy wbrew pańskiej woli. Zatrzymam pana do czasu, aż się nie rozmówię z pewnym młodym Amerykaninem, który przybył tutaj wraz z kolorasim Meltonem.
— Nie znam go — nic o nim nie wiem!
— Tak? A jednak jest to osobistość, którą powinien pan się żywo zainteresować. Nazywa się tak samo, jak pan, mianowicie Small Hunter.
Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.