Strona:PL Karol May - Dżebel Magraham.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

— To niemożliwe!
— Nie, rzeczywiście? Widzi pan, nazwisko tego człowieka rzuca na pana posądzenie, że tylko podszywasz się pod osobę Smalla Huntera.
— Nie sądzi pan chyba —!
— Sądzę, że jest pan prawdziwym, istotnym Smallem Hunterem i zdołasz złożyć dowody. Wiem o tem nawet z całą pewnością.
— Skąd?
— Z pańskiego notesu.
— Notes? Co pan wie o nim? Nikt, prócz mnie, nie zaglądał do mego notesu.
— Myli się pan! Przeglądałem go. Nietylko ja — Winnetou i sir Emery również.
— Słowami nie przekonasz mnie pan!
— Może i przekonam, gdyż tak jest istotnie. Przypominasz pan sobie, że na okręcie dzieliłeś kabinę z Winnetou, który śledził cię i spostrzegł, iż zbyt starannie obchodzisz się ze swym pugilaresem. Podczas pańskiego snu — mając niezwykle czyste sumienie, spał pan snem sprawiedliwego — wykradł Winnetou z pańskiej kieszeni kluczyk, wydobył z kufra pugilares i przyniósł do naszej kabiny. Nie omieszkaliśmy go przetrząsnąć, poczem, nie budząc pana, odłożyliśmy zpowrotem. Rozumiesz zatem, dlaczego jestem przekonany, że potrafisz dowieść autentyczności swego nazwiska.
— A więc okradliście mnie panowie?
— O nie, wszak otrzymał pan swoją własność zpowrotem. Możesz nam najwyżej zarzucić, że zgrze-