Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

oświadczył Emery. — Niech pan tylko zawsze pamięta o tej przyjaznej prośbie!
— A więc przystępujemy do pytań! Znacie panowie dobrze Meltonów?
Odpowiadaliśmy zarozumiałemu jegomościowi tak skąpo, że wreszcie odszedł zagniewany. Wówczas odezwał się Emery:
— Sami musimy znaleźć Meltonów. Ale gdzie ich szukać? Czy wierzysz, że Jonatan wyjechał za morze?
— Ani myślał. Wszedł na pokład, aby zmylić adwokata, — odpowiedziałem.
— A jego stryjek Harry?
— Nie pojechał do St. Louis. Do Europy również nie zwiali z obawy przed listami gończemi. Do Afryki i dalej nie drapnęli, gdyż znaleźli już tam kolce zamiast róż. Dla nich środkiem najwłaściwszym jest schronić się gdzieś na ustroniu i wówczas dopiero pokazać się między ludźmi, kiedy przeszłość mchem porośnie. A gdzie można się najlepiej i najszybciej ukryć? Niewątpliwie tutaj, w stepach zachodnich. Mogę się założyć, że tkwią gdzieś w tutejszych górach. Mają wszak dosyć pieniędzy, aby zabrać zapasy. W kompletnem ukryciu mogą przetrwać rok, a nawet dłużej.
— Ja tak samo myślę. Miejmy nadzieję, że pozostawili po sobie jakieś ślady.
— Żadne zdarzenie, żaden czyn nie mija bez śladu. Trudność polega na tem, aby go wykryć. Przedewszystkiem zwiedzę mieszkania obu łotrów. Być