może, znajdę jakąś nitkę, która nas zaprowadzi do kłębka.
Poszedłem do Mrs. Elias, przedtem jednak wstąpiłem do szynku, mieszczącego się w sąsiednim domu. Sądziłem, że zasięgnę języka. Niestety, kelner — stary zaspany murzyn — służył tu zaledwie od kilku dni. Zaniechałem więc pytań. Byłem jednak zadowolony, że wstąpiłem do szynku, gdyż po chwili ujrzałem naszego detektywa „gentlemana“, wychodzącego z domu wdowy. Złożył wizytę Mrs. Elias, aby dowiedzieć się czegoś o Jonatanie Meltonie.
Przeczekałem piętnaście minut, poczem przeszedłem na drugą stronę ulicy. Kartka na drzwiach oznajmiała, że mieszkanie jest znowu, a raczej jeszcze, do wynajęcia. Zadzwoniłem. Otworzyła mi bardzo stara i nader tęga jejmość, mulatka, która swym okazałym tułowiem zatkała wejście, oglądając mnie uważnie. Wiedziałem, jak trzeba się obchodzić z tego rodzaju służącemi, — zerwałem z głowy kapelusz i zapytałem:
— Przepraszam, milady, czy mam szczęście widzieć Mrs. Elias?
Pochlebstwo miało doraźny skutek. Twarz mulatki rozpłynęła się w błogim uśmiechu.
— Nie — odpowiedziała. — Jestem jej kucharką. Mrs. Elias jest w pokoju. Pójdź pan ze mną, sirrrr!
— Proszę, oto moja karta, milady! Nie należy wchodzić bez meldowania do tak czcigodnej damy.
Wzięła moją kartę, wyprzedziła mnie, rozchyliła
Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.