pił właściwie, wtajemniczając panią. Lecz skoro to uczynił, mogę z panią porozmawiać. Ja odkryłem to piekielne oszustwo; Melton jest łajdakiem, co się zowie. Spadek, zagrabiony dzięki morderstwu i oszustwu, powinien dostać się pewnej biednej, poczciwej rodzinie niemieckiej w San Francisco, która już ledwie wiąże koniec z końcem. Pani się może bardzo przyczynić do zwrócenia tym ludziom należnego im majątku.
— Uczynię wszystko, co będzie w mej mocy. Czem mogę panu służyć?
— Jakąś wskazówką, któraby mogła naprowadzić na miejsce pobytu Meltonów.
— O to prosił także agent.
— Udzieliła mu pani jakichś informacyj?
— Nie. Zwracał się do mnie tak brutalnie, że nic prawie nie powiedziałam. Zresztą, przy najlepszych chęciach nie mogłabym uczynić zadość jego życzeniu.
— Z kim Hunter obcował?
— Adwokat Murphy przychodził nieraz. Hunter zaś wyszedł dwa, czy trzy razy, — nie wiem dokąd, przypuszczam, że do adwokata.
— Poza tem nikt go nie odwiedzał?
— Pewnego dnia przyszedł jakiś jegomość z biura adwokata. Był ogromnie podobny do służącego Huntera.
— A zatem Hunter miał służącego?
— Owszem, na czas pobytu w New-Orleanie. Przyjął go tutaj i odprawił przed wyjazdem.
Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.