Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

— Hm! Cóżto za człowiek był ten służący? Czy może go pani określić?
Opis mnie przekonał, że wrzekomym służącym Meltona był jego własny ojciec.
— Czy nie słyszała pani, o czem Hunter rozmawiał ze służącym?
— To, co słyszałam, nie odbiegało od spraw powszednich. Ale często szeptali ze sobą — mieli chyba jakieś wspólne sekrety.
— Czem zajmował się Small Hunter? Skoro nie opuszczał mieszkania, miał dużo wolnego czasu. Czy nie spędzał go na jakiejś pracy pożytecznej?
— Nie. Stale siedział przy oknie.
— Mówiono mi, że studjował?
— Nieprawda. Chwytał za książkę tylko wówczas, gdy adwokat przychodził.
— Tak też przypuszczałem. Jakiego pani była o im zdania? Musiało panią przecież zastanowić, że ten młody człowiek całemi dniami zbija bąki.
— Uważałam go za chorego, — bo ja wiem — za melancholika. Zresztą, zmieniłam zdanie, skoro zaczął odwiedzać damę, mieszkającą na górze, nad nami.
— Czy mieszka sama?
— Nie. Ma dwie służące Indjanki.
— Młoda?
— Tak. I piękna.
— Jak się nazywa?
— Silverhill.
— To jest nazwisko angielskie.