Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/129

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dotychczas myślałem, że pojechał do Indyj, ale z nieopacznie rzuconego słówka Mrs. Silverhill wywnioskowałem, że tam nie pojechał.
— Cóżto za słówko?
— Powiedziała, że mr. Hunter pomyślał już o tem, aby mogła wkrótce się z nim spotkać. Wkrótce? Więc chyba nie w Indjach!
— No tak. Jakże mogła się tak nieopacznie wyrazić?
— Nie pojmuję! Poszedłem do niej, aby wykonać polecenie. Przyjęła mnie w jednym z pokojów i kazała mówić. Mówiłem. Wiedziała, o co chodzi, ale nie znała zapewne nazwisk, gdyż, skoro je wymieniłem, przeraziła się i pociągnęła mnie do korytarza. Zapytała, czy zgodzę się za zapłatą odprowadzić ją na dworzec. Zgodziłem się i poczekałem na Mrs. Silverhill na schodach. Wyszła wnet ze służącą i dała mi do dźwigania kuferek. Powiedziała, że Old Shatterhand jest w jej pokoju, że ona musi natychmiast wyjechać do Mr. Huntera, który pomyślał już o tem, aby mogła wkrótce się z nim spotkać.
— Dokąd poszliście?
— Do Great-Union-Hotel. Właściwie ja sam tam poszedłem, ona zaś ze służącą czekała wpobliżu. Kupiłem w hotelu bilety kolejowe.
— Jakie bilety?
— To jest sprawa nieco skomplikowana. Chciała właściwie pojechać do Gainesville, lękała się bowiem nawet przez godzinę zostać w New-Orleanie. Ponieważ