— Więc ja dopowiem. To jest Winnetou, wódz Apaczów, ja jestem Old Shatterhand, o którym pan zapewne słyszał, a ten pan to również mężczyzna, który nie da sobie w kaszę dmuchać. Sprzedaje pan konie, a te są nam właśnie potrzebne. Ale pan, szykanując nas, odmawia sprzedaży. Posłuchajże jegomość, co mu rzeknę, — jest to nasz niezłomny zamiar, który, nie ociągając się, wcielimy w czyn. — Kupujemy te dwa gniade i tamtego karego i płacimy natychmiast gotówką po osiemdziesiąt pięć dolarów. Poza tem ustąpi nam pan trzech używanych siodeł z cuglami po piętnaście dolarów za sztukę, co summa summarum stanowi trzysta dolarów. Nie zechce pan, dobrze, pójdziemy sobie. Ale co później nastąpi, ty już nasza rzecz, a nie pańska!
— Jakto? Czy to prawda, czy to prawda? Pan jesteś Winnetou, a pan Old Shatterhand? — zawołał oberżysta. — Jeśli naprawdę, jakiż to dla mnie zaszczyt! Z jaką dumą będę mógł rozpowiadać, że gościłem takich mężów w swoim salonie! No tak, teraz mi się oczy otwierają, messurs! To jest Winnetou, wódz ze srebrną strzelbą! A oto pańska broń, niedźwiedziówka i słynny sztuciec! Messurs, bez słowa sprzedaję wam rumaki i siodła! Weźcie, weźcie je sobie! A oprócz tego powiem wam, dokąd te panie pojechały. Do Henrietta, gdzie zmienią zaprząg. Potem wyruszą poprzez Dryfurt Red River, aby dostać się na szosę kanadyjską, prowadzącą do San Pedro i Albuquerque.
Nie spodziewałem się takiego zwrotu. Raczej
Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.