dzimsky i Fort Elliot, lecz Jonatan Melton z różnych powodów, które nietrudno odgadnąć, unikał miejsc zamieszkałych. Im mniej ludzi spotykał, tem czuł się lepiej.
Wspomniałem już, że Judyta wyprzedziła nas o osiem godzin. Dotychczas nie zdołaliśmy zmniejszyć tej odległości, przeciwnie, zdawało się, iż się raczej powiększyła. Aczkolwiek jechała ciężkim koczem, jednak miała tę nad nami przewagę, że mogła zmieniać zaprząg.
Roślinność, której nie brakowało między dopływami Red River, zniknęła zupełnie. Prerja przeszła w pustynię, w piaszczystą pustynię, przez którą jechaliśmy cały dzień, nie widząc źdźbła trawy. Następnego dnia sunęliśmy znów po kamienistej pustyni, tak zwartej i twardej, że, pomimo największej uwagi i wprawy, nie zdołaliśmy odkryć śladów powozu, — tem bardziej, iż, jak sądziliśmy, kocz ubiegł nas o dzień cały. Aliści, tropiąc go, wpadliśmy na kałużę. Powitaliśmy ją z wielką radością, chociaż nie miała zbyt apetycznego zabarwienia. Piliśmy wodę, filtrując przez chustki. Napoiliśmy również konie, aż wreszcie w kałuży został szlam jedynie.
Odnaleźliśmy ślad na gruncie, który znów był piaszczysty, straciliśmy jednak drugi dzień na poszukiwaniach. Trop zatem pochodził z przed dwóch dni i tylko miejscami był widoczny.
— Głupia historja! — mówił Emery. — Jeśli tak dalej pójdzie, nie schwytamy tej paniusi do samej Kostuni!
Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.