szczegółów. Ja zato służę informacją. Dostał się pan w ręce Avat-Uh.
Avat-Uh znaczy Wielka Strzała — wódz Komanczów, znany powszechnie ze swego okrucieństwa. Skorośmy się znajdowali w mocy tego człowieka, nie było dla nas wielkiej nadziei. Nie widziałem go jeszcze na oczy, ale słyszałem, że jest to dosyć młody człowiek.
Kto jednak przemawiał do mnie? Odwróciłem głowę. Było jeszcze dosyć ciemno, ale dojrzałem, że nosi odzienie białych. Coprawda mogłem się nie odwracać. Poznałem go z głosu. — Był to Jonatan Melton!
— Odwraca pan ode mnie oczy? — śmiał się. — Czy jestem panu tak wstrętny, czy też nie poznaje mnie pan? Powiedz, czy wiesz, kim jestem?
Milczeć było śmiesznie i nierozsądnie — wszak mogłem zasięgnąć języka. Dlatego też odpowiedziałem, lecz niezbyt grzecznie:
— Kim jesteś? Największym łotrem i łajdakiem, jakiego w życiu spotkałem!
— Jest to uprzedzenie, wielkie i niesprawiedliwe uprzedzenie, sir. Jestem uczciwym człowiekiem, przynajmniej w stosunku do pana. Mam panu dowieść?
Nie odpowiedziałem. Mówił dalej szyderczo:
— Chyba będzie panu przyjemnie przekonać się, że jestem uczciwy. Dowiesz się wkrótce, że nie kłamię. Wszak przyzna pan sam, iż mam ci wiele, bardzo wiele do zawdzięczenia?
— Tak.
Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.