zatem. Tak już wypada, żebyśmy we trzech pojechali. — Nakaż swoim pośpiech!
Wykonał prośbę. Winnetou wyszedł z obozu i tropił ślady. Wrócił wnet i oznajmił:
— Pojechali na północ.
— A zatem w kierunku Tunisu — mniemał Krüger-bej. — Można to było przewidzieć.
— Nie — odpowiedziałem. — Mogę się założyć, że nie jadą do Tunisu, albowiem nie jest to dla nich miejsce bezpieczne. Znają tam Meltona i gdy przybędzie pościg, sprawa może wziąć dlań zły obrót.
— Ale wiesz przecież, że chciał jechać do Tunisu!
— Chciał, owszem, ale teraz już nie chce. Wówczas warunki były inne. Teraz wie dobrze, że Emery, Winnetou i ja natychmiast puścimy się za nim i będziemy ścigali do samego Tunisu. To jest pewne. I wie również, że jeśli nie znajdą okrętu, bezzwłocznie wypływającego na morze, to przepadły ptaszki z kretesem. O nie — nie pojedzie do Tunisu, tylko do portu zatoki Hammamet, jako do najbliższej.
— Lecz Winnetou powiedział, że pojechali na północ!
— Nie wywiedzie mnie w pole. Melton przez dłuższy czas żył wśród westmanów i myśliwych, zna więc fortele prerji, aczkolwiek nie jest w nich mistrzem. Zamierza wyprowadzić nas na manowce i dlatego z początku pojechał na północ, abyśmy go ścigali w tym kierunku. Później, na terenie twardym, nie zachowującym śladu wielbłądów, zboczy na wschód.
Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.