Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

Nazajutrz parowiec punktualnie zawinął do portu. Krüger-bej odprowadził nas aż na pokład, aby się osobiście przekonać, że nam nie brak niczego. Wreszcie pożegnał się i długo jeszcze z brzegu odprowadzał wzrokiem okręt, który unosił nas ku dalekim lądom w pościgu za zbiegłymi nędznikami. — — —