Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.
II
ZNÓW NA ZACHODZIE

Od czasu opisanych zdarzeń minęły cztery miesiące. Trzy upłynęły na pasowaniu się nieskończenie mi drogiej osoby ze śmiercią. Mówię tu, niestety, o moim przyjacielu Winnetou.
Natura jego, naogół bardzo odporna, nie zniosła pobytu, jakkolwiek krótkiego, w Afryce. — W Marsylji nadarzyła się szybka sposobność podróży tylko do Southamptonu. Ledwo okręt podniósł kotwicę, cierpienie zbiło z nóg Winnetou. Kładliśmy je na karb podróży morskiej, ale, ponieważ nie wystąpiły zwykłe objawy tej choroby, zawezwaliśmy lekarza okrętowego. Ten stwierdził niedomagania wątroby i żółci, gotowe przyjąć niebezpieczny obrót. Skoro przybyliśmy do Southamptonu, chory był już tak wycieńczony, że trzeba go było przenieść. O dalszej podróży, rzecz oczywista, nie było nawet mowy. Emery, który znał dobrze Southampton, wynajął dla nas podmiejską willę, jedną z licznych w tym porcie, zwanym ogrodem Anglji. Tu umieściliśmy chorego i zawezwali dwóch najlepszych lekarzy.
Apacz, który po stokroć bez lęku zaglądał w oczy śmierci, teraz musiał mocować się z wrogiem ukrytym