to bardzo starannie ubrany starszy master o szczwanym wyglądzie. Bez zaproszenia rozsiadł się wygodnie na krześle, obejrzał nas bardzo uważnie, splunął, przesunął lulkę z jednego do drugiego kąta ust i zapytał Emery’ego:
— Mam zaszczyt widzieć przed sobą wielce szanownego pana Bothwella?
— Nazywam się Bothwell — odparł zapytany.
— Pan zaś jesteś owym znakomitym westmanem, którego mienią Old Shatterhandem? — rzekł, zwracając się do mnie.
— Tak.
— A pan jesteś redmanem, imieniem Winnetou?
Pomimo niegrzecznej formy zapytania, Winnetou skinął potakująco.
— Well! A zatem trafiłem do właściwych ludzi mam nadzieję, że udzielą mi panowie odpowiednich wiadomości.
— Czy nie chciałby pan przedewszystkiem powiedzieć, kim jesteś, master? — odezwał się Emery. — A może niczem nie jesteś i nie masz żadnego nazwiska?
— Jestem wszystkiem i mam wszystkie nazwiska — brzmiała zuchwała odpowiedź. — Jak się nazywam, to obojętne. Dosyć, że powiem, iż zamierzamy odszukać Meltonów. Jestem kierownikiem detektywów i chcę panów nadewszystko prosić, abyście poniechali tej sprawy.
— Zastosujemy się do tego z przyjemnością —
Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.