Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.

Wkrótce znaleźliśmy. Była to rozległa grupa krzaków, leżąca od nas na prawo. Pojechaliśmy tam, schronili konie i udzielili Voglowi wszelkich potrzebnych w danym wypadku wskazówek. Niechętnie rozstawał się z nami, ale musiał sam przyznać, że nie ma doświadczenia westmanów i, zamiast pomocy, przyniósłby nam szkodę.
Wracaliśmy śladami Yuma z najwyższą przezornością, gdyż należało przypuszczać, że chociażby z niecierpliwości Indjanie wyślą naprzeciw wywiadowcę. Kryliśmy się za każdym drzewem i krzakiem, póki nie przekonywaliśmy się, że wrogów przed nami niema.
Tak manewrując, przybyliśmy wreszcie w pobliże głębokiej doliny, gdzie Flujo blanco wrzyna się w płaskowzgórze. Dolina tworzyła canon, do którego zbliżaliśmy się prostopadle, to znaczy — droga nasza krzyżowała się z linją doliny pod kątem prostym.
Naraz teren zaczął opadać. Wydrążenie nakształt wąwozu prowadziło nas ku rzece. Winnetou, jak zawsze przezorny i zapobiegliwy, rzekł:
— Nie zapuścimy się w ten wąwóz. Musimy się dowiedzieć, dokąd prowadzi. Przeto wyminiemy go i dojdziemy do krawędzi canonu.
Tak się też stało. Niebawem dotarliśmy do wysokiej krawędzi, z której można było spojrzeć wdół, na rzekę. Zobaczyliśmy wylot wąwozu, a nawprost niego, na drugim brzegu, — ujście strumyka, na pewno tego właśnie, o którym opowiadała squaw, a który wypływał