Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

z pośród skał. Między strumykiem a skałami było tyle wolnego miejsca, że można było wzdłuż brzegów iść, a nawet jechać. Emery wskazał w tym kierunku i rzekł:
— Tam jest kryjówka. Jakże się dostaniemy niepostrzeżenie? Jeśli pójdziemy wzdłuż brzegu, to szubrawcy wnet nas zobaczą.
— Czy musimy iść tamtędy? — zapytałem. — Znajdziemy inną drogę, jeśli nie tu, to gdzie indziej.
— Ah! Chcesz podejść ich ztyłu?
— Tak. Ponieważ wypatrują nas z tej strony, więc zjawimy się z przeciwnej.
— Ale w takim razie musimy się przeprawić przez rzekę, przez canon, przez skały, a fruwać nie umiemy.
— Skoro nie umiemy fruwać, będziemy musieli iść. Wróćmy do wąwozu! Znamy teraz dobrze teren i nie wątpię, że się nam powiedzie.
Wróciliśmy do wąwozu i weszli, oczywiście zachowując wszystkie należne środki ostrożności. Nad brzegiem rzeki ujrzeliśmy, że ślady Yuma się rozdzieliły, — połowa biegła naprzód, druga przez rzekę ku strumykowi. Nie uszłoby to naszej uwagi, nawet bez ostrzeżenia squaw. Poprostu nie mogłem pojąć, jak obaj Meltonowie mogli przypisywać nam tak beznadziejną ślepotę. Na ten ślad zwróciłby uwagę każdy, a cóż dopiero taki Winnetou!
Przeprawiliśmy się wpław przez rzekę, ale, zamiast pójść wzdłuż strumyka, cofnęli się brzegiem Flujo blanco aż do miejsca, gdzie nietrudno było wy-