Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak. Żądałem od pani czegoś więcej. Żądałern prawdy, sennora zaś kłamała.
— Nic podobnego! To prawda, że zbiegł do Mogollonów i że będzie mnie oczekiwał na Białej Skale.
— Tak, to prawda. Nie może pani się wypierać, gdyż wyznałeś mi to wówczas, kiedy, przyjmując za starego Meltona, rozcięłaś moje więzy. Że teraz z musu powtórzyłaś wyznanie, tego chyba nie możesz sobie policzyć za dowód szczerości. Natomiast pani odpowiedzi, dotyczące drogi do Mogollonów i Jasnej Skały, są kłamliwe.
— Nie, są prawdziwe!
Pah! Nie oszuka mnie pani. Zmuszona wyznać, dokąd poszedł Melton, wskazałaś mi kierunek niewłaściwy, co więcej, wręcz przeciwny, abyśmy stracili czas i aby Melton mógł tymczasem umknąć. W Sierra Blanca mieszkają Nijora-Apacze i do nich przybylibyśmy, gdybyśmy się opierali na pani fałszywych wskazówkach. Wręcz odwrotnie, musimy jechać na zachód, wówczas dotrzemy do gór Mogollon, od których bierze nazwę poszukiwane przez nas plemię indjańskie. Widzi pani, że niełatwo mnie zwieść.
— Jeśli pan ma słuszność, to znaczy, że ja jestem źle poinformowana!
— Nie kłam! Chce pani sprowadzić nas na manowce. Nie usłuchałaś sennora mego ostrzeżenia, a zatem weźmiemy cię w łyka.
— Pan się nie poważy! — krzyknęła.
Wówczas wtrącił Emery: